wtorek, 12 października 2010

Wizy

Wychodzimy po 7 rano, wiemy że, aby załatwić coś w ambasadzie Indii trzeba być wcześnie, bo kolejka potrafi być długa. Jak wynika z mapki w L.P. mamy do przejścia spory kawałek, a nie chcemy płacić za taksówkę czy riksze. Plusem wczesnego wyjścia jest też to, że unikamy tłumów na ulicach, które potrafią być naprawdę niewyobrażalne. Idziemy szybkim krokiem, ruch uliczny już się budzi, ludzie rozkładają swoje towary na ziemi, przekupnie nawołują, ale póki co jest jeszcze luźno (na razie to taka Stawowa w godzinach szczytu). Dość szybko wychodzimy poza stare miasto i na szczęście bez większych problemów odnajdujemy nazwy ulic, które musimy pokonać w drodze do ambasady. Mijamy ogrodzony murem  park z wysokimi drzewami..  Spoglądamy w górę i widzimy, że większość konarów jest obwieszona nietoperzami, wyglądają jak bombki na choince. Niektóre nie śpią i przelatują z drzewa na drzewo. Patrzymy urzeczeni, bo tak wielkich nietoperzy jeszcze nie widzieliśmy., są chyba większe od mewy i kiedy szybują na myśl przychodzą mi pterodaktyle. Przez jakiś czas obserwujemy je, ale musimy ruszać dalej, bo przed nami ważna sprawa –przedłużenie indyjskiej wizy.  (dla nie wtajemniczonych: z powodu zmian przepisów które nastąpiły w lipcu  nasze wizy kończą swą ważność na 2 tyg. przed naszym powrotnym wylotem) Wcale nie jesteśmy pewni czy nam się to uda. Ambasadę odnajdujemy bez trudu, jest 8 rano a przed bramą już zebrała się grupka ludzi. Tablica na bramie ogłasza, że interesanci są przyjmowani w godzinach od 9.30 do 12.30 .Ustawiamy się w kolejce czekamy. Ludzi przybywa. O godzinie 9-tej brama się otwiera i wchodzimy na obszerny placyk, na którym pod zadaszeniem jest sporo metalowych krzesełek. Każdy wchodzący dostaje na karteczce numerek ustawiający go w kolejce, my otrzymujemy nr 23 i 24. Rozdawane są też formularze, ale niepokoi nas ich wielkość, są stanowczo zbyt mało szczegółowe jak na Indie. No ale nic, wypełniamy je i cierpliwie czekamy. Jest po 9-tej i okienka nie są jeszcze czynne. Dyskutujemy co zrobimy jeśli nam się nie uda, od Irlandczyka poznanego w  Varanasi mamy namiar na kogoś kto może załatwić wizę, ale bierze sto dolców od jednej –to dla nas stanowczo za dużo.  Przeprowadzamy mały wywiad, jest tu grupka Polaków, ale oni załatwiają wizę po raz pierwszy, czyli generalnie powinno być bez problemów, jednak opowiadają, że są już tu trzeci raz, wiz nadal nie ma, a oni mają już na dzień następny zarezerwowane bilety do Indii. Trochę nas to podłamuje, bo skoro oni mają problem to dopiero co będzie z naszą sprawą. Okienka otwierają się i ludzie ustawiają się w kolejce, okazuje się, że elektroniczny system jest zepsuty i numerki nie będą się wyświetlać. Tworzy się chaos, atmosfera robi się nerwowa, ktoś się wciska bez kolejki, ktoś ma wcześniejszy numerek mimo, że przyszedł później. Przychodzi strażnik i wprowadza trochę ładu sprawdzając wszystkim karteczki. Nim przychodzi nasza kolej rozmawiamy ze starszym małżeństwem z USA. Pogarsza to tylko nasze obawy, oni mają wizy wielokrotnego przejazdu i chcą tylko wrócić na teren Indii, ale ponoć jest to nie możliwe przed upływem 2 miesięcy (genialne zmiany w prawie wizowym wprowadzone w lipcu). Słyszeliśmy takie pogłoski ale miało to nie dotyczyć krajów ościennych takich jak Nepal. Oni jednak twierdza, że taką odpowiedź usłyszeli w okienku. Przychodzi nasza kolej, tłumaczymy o co nam chodzi, pan pokazując kolejkę za nami mówi, że teraz nie ma czasu na tego typu rozmowy , że mamy przyjść na końcu kiedy nie będzie już ludzi. Daje nam to promyk nadziei, bo raczej spodziewaliśmy się zupełnej odmowy. Spekulujemy co będzie dalej, może chcą łapówkę? W miedzy czasie obserwujemy gościa z którym już wcześniej próbowaliśmy rozmawiać ale ktoś nam przeszkodził. Wygląda na pracownika który ma tu jakąś moc decyzyjną, teraz dorwali go Amerykanie z którymi rozmawialiśmy wcześniej. Widzimy, że poszli z nim na rozmowę do wnętrza budynku. Widać przez okno jak rozmawiają. Kiedy kończą rozmowę uderzamy.  Na nasze prośby o pomoc zaprasza nas do środka i każe usiąść na kanapach. Tłumaczymy mu sprawę najlepiej jak potrafimy. Facet jest bardzo miły i po chwili rozmowy nam, że jest tylko jedno rozwiązanie, to które znaliśmy z Internetu. Nasze teraźniejsze wizy zostaną anulowane i musimy wystąpić o nową wizę tym razem na 2 miesiące.. Kamień spada nam z serca. Posyła nas z powrotem do pierwszego okienka, gdzie dopiero otrzymujemy właściwy duży formularz, w drugim okienku wpłacamy jakąś wstępną opłatę 300rn, i mamy zgłosić się 14-go po odbiór wizy. Uradowani opuszczamy ambasadę. Po czasie martwi mnie jedynie to, że wszystkie formularze zostały w naszej ręce, wprawdzie pytałem o to czy mamy coś jeszcze teraz zrobić, odpowiadali że nie, że po prostu mamy przyjść 14-go,  ja jednak już dawno przestałem im ufać…../Łukasz/cdn…

5 komentarzy:

  1. Piszcie ludzie cos!!! Tęsknimy, co słychać w Polsce? Mamo napisz co u ciebie, jak w Retro koty zdrowe? Pozdrawiam El Popo (jeśli ktoś to czyta)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę osób czyta, nie martwcie się. Tylko jakoś komentatorów niewielu. Cóż...
    U nas przyszła wreszcie ta najpiękniejsza złota jesień, żółta, czerwona, zielona i brązowa, a rano i wieczorem jest mróz, szron zalega na trawie, wszędzie mgła i marznie się do kości. Pięknie! Gdyby tylko można było tak marznąć i chwytać te kolory. Podobno już w przyszłym tygodniu albo za dwa ma być już prawdziwa zima, co pewno wszyscy wyraźniej niż zwykle odczujemy po powrocie.
    Tempo zdarzeń przyspiesza mi w perspektywie bliskiego już wyjazdu. Mam jednak tyle roboty, że nie specjalnie nadążam się nim cieszyć. Tak czy inaczej, to jeszcze tylko 2 tygodnie. Czekamy póki co na decyzje ambasady ws wiz. Jakoś upierdliwie się tam chyba ostatnio porobiło, bo jak składałem papiery, to same problemy mieli, sporo trzeba było tłumaczyć i wyjaśniać, zupełnie jakby wpuszczenie kilku turystów do kraju nie było dla nich złotym interesem... nigdy nie zrozumiem niektórych rzeczy.
    Nie traćcie czasu na tęsknienie. Gdy przyjedziecie już z powrotem tutaj, będziecie tęsknić za tym, co było tam.

    Teraz zroszony
    kwiat górskiej chryzantemy
    suchy za chwilę
    i tak nie wiedzieć kiedy
    z tysiącem lat mijamy
    (Sosei)

    Pozdrowienia

    ps. będziemy w kontakcie ad Ajanty/Ellory

    OdpowiedzUsuń
  3. krag obserwatorow sie powiekszyl obserwuje was tez wujek andrzej ikrystyna ja i grzesiu na biezaco czytamy i ciagle sprawdzam kiedy bedzie kolejna wiadomosc i oczywiscie zdjecia umnie wszystko dobrze kotki zdrowe w retro w porzadku licze dni do waszego przyjazdu nepal na zdjeciach jest taki kolorowy wyglada jak wesole miasteczko tesknie juz bardzo za wami zastanawiam sie czy na pewno chcecie byc jeszcze raz w varanasi to jest przygnebiajace miasto ps. luiza slicznie wyglada na zdjeciu z nepalu pozdowienia i caluski

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie, zajrzyjcie do skrzynki mailowej, coś tam na szybko skrobnęłam, Czytam wszystko co napiszecie, tylko że czasem z małym opóźnieniem lub na raty... ale za każdym razem jestem oczarowana! niestety teraz też muszę już kończyc, bo co usiądę przy komputerze to mały woła. Chyba ma jakiś radar :)Lecę,buziaki Agi

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki bardzo za wszystkie komentarze, dobrze mieć z wami kontakt, cieszymy się na każdy wasz komentarz, my czasem nawalamy z nowymi postami bo nie zawsze jest czas i siły na pisanie, czasem też jest problem z internetem, pozdrawiamy wszystkich, dzięki mamo, że się odezwałaś, dzięki Jacku za słowa wsparcia

    OdpowiedzUsuń