Spragnieni wybrzeża wytyczamy kierunek na Goa. Po całym dniu jazdy autobusami nad ranem naszym oczom ukazuje się kolejny odmienny świat. Intensywnie zielone wzgórza porośnięte dżunglą, urokliwe stare domostwa i intrygujące dworki w stylu portugalskim otulone olbrzymimi liściami kokosowych palm, bananowców, bambusa. Mam wrażenie jakby czas się zatrzymał, jakby nadal był okres kolonialny. Widok kapliczki katolickiej w Indiach, po tej całej masie świątyń hinduistycznych i buddyjskich rozczula, kościoły utrzymane w tonie południowym- witaj chrześcijańskie Goa! Przez moment czuję się jak na misji w Afryce- kościół chrześcijański w otoczeniu egzotyki. Docieramy do małej rybackiej wioski Benaulim. Kiedyś w latach 70 przybywali tu hippisi aby odpocząć od hulaszczego trybu życia. Jest tutaj coś co nam nie pasuje do wizerunku Indii- brak śmieci, większa kultura osobista, brak nadmiernego nachalstwa! Dochodzimy do wniosku że, jest to sprawka zakorzenionego tu w czasach portugalskich chrześcijaństwa. Chyba coś w tym jest. Idziemy na plażę, pogoda lekko przymulona, spora wilgotność w powietrzu- to pozostałość po porze monsunowej. Tutaj sezon na dobre zaczyna się dopiero w grudniu i chwała Panu! Opustoszałe, czyste plaże, rybacy wyciągający z sieci kraby i inne stworzonka, kobiety noszące na głowach kosze z połowem, suszące ryby na słońcu na wielkich materiałach i wyschniętych liściach palmowych, las palmowy na skraju którego wynurza się biała kapliczka a za nią Morze Arabskie to właśnie pierwsze nasze relacje z goa. Szum liści palm i tanie jak na Indie piwo spożywane na tarasie naszego nowego domu to niesamowity relax. Wieczorem udajemy się na spacer plażą. Na skraju morza znajdują się restauracje ze stolikami na piasku i zapalonymi świeczkami . Robi się ciemno, na plaży leżą wyrzucone przez morze kraby, muszle i „węże wodne”- węgorze. Jeden z nich jest jeszcze żywy ale zakopał się w piachu bez szans wydostania, rozpoczynamy więc akcję ratowniczą. Jest wiele sposobów spędzania miło czasu w tym miejscu. Można wynająć rower i jechać wzdłuż plaży, motor, skuter wodny, wynająć łódkę i obserwować delfiny, łowić ryby, przelecieć się nad morzem na spadochronie przyczepionym na linie do motorówki , kupić wycieczkę do egzotycznej plantacji przypraw i wiele innych atrakcji ale tak naprawdę nie wiele potrzeba do szczęścia- spacery plażą i wrzucanie do morza wyrzuconych rozgwiazd, zbieranie muszli, tworzenie mandal na piasku, szaleństwa w wodzie, obserwowanie przez lornetkę egzotycznych ptaków w buszu, pstrykanie non stop zdjęć, kolacja o zachodzie słońca składająca się z kokosów, bananów, jabłek, miodu, orzechów tamaryndów, poranny jogging i medytacja, obserwowanie z tarasu szalejącej burzy przy gregoriańskich chórach, przepyszne owoce morza po zmroku w Małym Tigerze –to wszystko zapewnia tyle niesamowitych wrażeń, niezapomnianych. Któregoś dnia wybieramy się zwiedzać Old Goa i Panj-stolicę Goa-a więc stare bazyliki , chóry, kościoły wybudowane przez Portugalczyków. W jednym z nich kryją się cudownie zachowane szczątki Franciszka Xavierego- patrona Goa, który nawracał na chrześcijaństwo ludność Azji, zmarłego podczas trwającej 10 lat misji. Uznanego w XVI w za świętego. Ciało zmarłego wielokrotnie były rozkradane i do dnia dzisiejszego zachowało się niewiele. W 2014 będzie ponownie wystawione przed oblicza wiernych.
Wczoraj po 8 dniach pobytu w Benaulim przenieśliśmy się do oddalonego bardziej na południe Palolem, tu spędzimy jeszcze z 2-3 dni bo okolica boska a potem już kierunek Gokarna w Karnatace a później Kerala. W nowym miejscu jesteśmy zaledwie parę chwil a już sporo niesamowitych wrażeń za nami ale o tym już wkrótce J
witam serdecznie!!!
OdpowiedzUsuńtak właśnie chciałabym wypoczywać, widoki przepiękne ,ogladając je można się już zrelaksować i doładować energetycznie.Napisałam list zajrzyjcie na skrzynkę pocztową. pozdrawiam
O rety! jesteście w raju! mam nadzieję, że jednak wrócicie do naszej rzeczywistości!:) Usciski od Kasi J.
OdpowiedzUsuń