wtorek, 9 listopada 2010

GOA

Spragnieni wybrzeża wytyczamy kierunek na Goa. Po całym dniu jazdy autobusami nad ranem naszym oczom ukazuje się kolejny odmienny świat. Intensywnie zielone wzgórza porośnięte dżunglą, urokliwe stare domostwa i intrygujące dworki w stylu portugalskim otulone olbrzymimi liściami kokosowych palm, bananowców, bambusa. Mam wrażenie jakby czas się zatrzymał, jakby nadal był okres kolonialny. Widok kapliczki katolickiej w Indiach, po tej całej masie świątyń hinduistycznych i buddyjskich rozczula, kościoły utrzymane w tonie południowym- witaj chrześcijańskie Goa! Przez moment czuję się jak na misji w Afryce- kościół chrześcijański w otoczeniu egzotyki. Docieramy do małej rybackiej wioski Benaulim. Kiedyś w latach 70 przybywali tu hippisi aby odpocząć od hulaszczego trybu życia. Jest tutaj coś co nam nie pasuje do wizerunku Indii- brak śmieci, większa kultura osobista, brak nadmiernego nachalstwa! Dochodzimy do wniosku że, jest to sprawka zakorzenionego tu w czasach portugalskich chrześcijaństwa. Chyba coś w tym jest. Idziemy na plażę, pogoda lekko przymulona, spora wilgotność w powietrzu- to pozostałość po porze monsunowej. Tutaj sezon na dobre zaczyna się dopiero w grudniu i chwała Panu! Opustoszałe, czyste plaże, rybacy wyciągający z sieci kraby i inne stworzonka, kobiety noszące na głowach kosze z połowem, suszące ryby na słońcu na wielkich materiałach i wyschniętych liściach palmowych, las palmowy na skraju którego wynurza się biała kapliczka a za nią Morze Arabskie to właśnie pierwsze nasze relacje z goa. Szum liści palm i tanie jak na Indie piwo spożywane na tarasie naszego nowego domu to niesamowity relax. Wieczorem udajemy się na spacer plażą. Na skraju morza znajdują się restauracje ze stolikami na piasku i zapalonymi świeczkami . Robi się ciemno, na plaży leżą wyrzucone przez morze kraby, muszle i „węże wodne”- węgorze. Jeden z nich jest jeszcze żywy ale zakopał się w piachu bez szans wydostania, rozpoczynamy więc akcję ratowniczą. Jest wiele sposobów spędzania miło czasu w tym miejscu. Można wynająć rower i jechać wzdłuż plaży, motor, skuter wodny, wynająć łódkę i obserwować delfiny, łowić ryby, przelecieć się nad morzem na spadochronie przyczepionym na linie do motorówki , kupić wycieczkę do egzotycznej plantacji przypraw i wiele innych atrakcji ale tak naprawdę nie wiele potrzeba do szczęścia- spacery plażą i wrzucanie do morza wyrzuconych rozgwiazd, zbieranie muszli, tworzenie mandal na piasku, szaleństwa w wodzie, obserwowanie przez lornetkę egzotycznych ptaków w buszu, pstrykanie non stop zdjęć, kolacja o zachodzie słońca składająca się z kokosów, bananów, jabłek, miodu, orzechów tamaryndów, poranny jogging i medytacja,  obserwowanie z tarasu szalejącej burzy przy gregoriańskich chórach, przepyszne owoce morza po zmroku w Małym Tigerze –to wszystko zapewnia tyle niesamowitych wrażeń, niezapomnianych. Któregoś dnia wybieramy się zwiedzać Old Goa i Panj-stolicę Goa-a więc stare bazyliki , chóry, kościoły wybudowane przez Portugalczyków. W jednym z nich kryją się cudownie zachowane szczątki Franciszka Xavierego- patrona Goa, który nawracał na chrześcijaństwo ludność Azji, zmarłego podczas trwającej 10 lat misji. Uznanego w XVI w za świętego. Ciało zmarłego wielokrotnie były rozkradane i do dnia dzisiejszego zachowało się niewiele. W 2014 będzie ponownie wystawione przed oblicza wiernych.
Wczoraj po 8 dniach pobytu w Benaulim przenieśliśmy się do oddalonego bardziej na południe Palolem, tu spędzimy jeszcze z 2-3 dni bo okolica boska a potem już kierunek Gokarna w Karnatace a później Kerala. W nowym miejscu jesteśmy zaledwie parę chwil a już sporo niesamowitych wrażeń za nami ale o tym już wkrótce 












2 komentarze:

  1. witam serdecznie!!!
    tak właśnie chciałabym wypoczywać, widoki przepiękne ,ogladając je można się już zrelaksować i doładować energetycznie.Napisałam list zajrzyjcie na skrzynkę pocztową. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety! jesteście w raju! mam nadzieję, że jednak wrócicie do naszej rzeczywistości!:) Usciski od Kasi J.

    OdpowiedzUsuń