poniedziałek, 20 września 2010

Amritsar

Po 18 godzinach autobusem dotarlismy do Amritsar. Jazda autobusem to prawdziwy rarytasek, juz zastanawiamy sie co bedziemy mowic po pociagu, ktory czeka nas jutro. Podjelismy decyzje zgodna z planem, ze  w Amritsar bedziemy tylko dzisiaj. Jutro wyruszamy dalej w rejony pustynne- Radzastan, i tam zatrzymamy sie na dluzej.Zobaczylismy dzisiaj to co chcielismy a mianowicie- zmiane warty i zamkniecie granicy indyjsko pakistanskiej no i oczywiscie Zlota Swiatynie( zalapalismy sie na wyniesienie ksiegi).Wszystko udalo sie na styk -bo do granicy troche sie jedzie a jeszcze trzeba bylo sie troche przekimac (do Amritsar dotarlismy ok 8 rano) No i w swiatyni bylismy przed 22ga.Uf ! grafik napiety ale jest tyle jeszcze ciekawych miejsc a samo miasto Amritsar nie nalezy do najciewkawszych:) Dzis krotko bo juz jestesmy zmeczeni, wiecej szczegolow oeaz zdjecia nastepnym razem, chyba juz w Radzastanie.

4 komentarze:

  1. Jeśli jedziecie do Jaisalmer (warto), to przygotujcie się na zmasowany atak naciągaczy zaraz na dworcu. W całych Indiach jest ich pełno, ale Jaisalmer wręcz słynie z nich. Myśmy trafili za swojej bytności do hotelu Henna. Właścicielami są Muzułmanie i nie ma go w przewodnikach, więc był tańszy, a położony całkiem ok, tuż przy forcie.
    W ogóle, jak wiecie, w Radżasthanie jest pełno miast, które można zobaczyć, każde ma swój fort i całe morze indyjskiego bałaganu. Ale najlepiej pamiętam właśnie Jaisalmer (fort w tym mieście jest najstarszym, a poza tym ciągle jest zamieszkany - wewnątrz jest iście bajkowo), a także Udaipur. Bikaner to był generalnie syf i malaria, ale niedaleko było Deshnok - miasto/wioska, w której jest świątynia szczurów. Byliśmy też w Jodhpurze - tam z kolei fort to monumentalna twierdza, więc warto było rzucić na niego okiem, ale samo miasto... Jest zresztą w Radżasthanie jeszcze mnóstwo innych miast i miejsc, nie sposób wszystkiego objechać i może też nie warto.
    Pozdrawiam - powodzenia w odpoczynku.
    Aha, i jak by Was naciągano na safari na wielbłądach, to cóż, sam się nie załapałem, ale Olek był na 3-dniowym i, sądząc z jego stanu po powrocie, wymaga to sporej wytrzymałości fizycznej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jestem ciekaw co Was czeka w Radżasthanie, że aż drugi komentarz mi się pisze!
    Przypomniałem sobie, że w jeszcze jedno piękne miejsce trafiliśmy, które jest już poza granicami Rajasthanu, dalej na południe, chyba to już jest stan Maharashtra, nie wiem. W każdym razie chodzi o MtAbu, w którym jest Dilvara - kompleks świątyń dżinijskich. Ale też, i to jest to miejsce do którego chętnie bym powrócił, i za dłuższy pobyt w którym oddałbym bez namysłu i Bikaner, i Jodhpur, wokół Góry Abu jest rezerwat (Wildlife Reserve). Spać pod gołym niebem lub po nocy łazić po nim podobno niebezpiecznie, ale na dzienne wędrówki to bym się z pewnością wybrał. Okolica pełna zielonych wzgórz obsianych gęsto świątyniami hinduistycznymi i dżinijskimi. No, ale to dość kawałek na południe od Radżasthanu.

    OdpowiedzUsuń
  3. witam!!
    ciekawa jestem czy dotarliście już do Radżasthanu i jak wam poszło z naciągaczami na dworcu, czekam na wasz komentarz pozdrawiam.
    ps. a propos Dalajlamy to niedwano gościł we Wrocławiu

    OdpowiedzUsuń
  4. A p. Jackowi dziękuje za cenne wskazówki. Z komentarzy wynika że chyba niedawno odbył podróż w tych rejonach, które również są ciekawe jak w komentarzach obecnie przesyłanych

    OdpowiedzUsuń