środa, 29 września 2010

Camel Safari


  Rano zgodnie z umową stawiliśmy się w agencji, tam przepakowaliśmy nasze rzeczy zabierając z sobą tylko śpiwory i coś do przebrania.  Czekała nas teraz godzinna jazda jeepem. Wielbłądy leżąc posłusznie już na nas czekały, tak więc bez większych ceregieli wgramoliliśmy się im na grzbiety. Muszę przyznać, że mimo, iż szły bardzo spokojnym krokiem prowadzone przez naszego przewodnika to szybko zacząłem odczuwać tę jazdę. Dla kogoś nie wprawnego nie jest to zbyt komfortowe. Pustynia, na którą nas zabrano przypominała bardziej swym krajobrazem step niż  pustynie z naszych wyobrażeń, jednak spodziewaliśmy się tego. Tego  dnia  odwiedziliśmy tylko jedną osadę albo raczej farmę (w sumie nic zachwycającego).  Ruszyliśmy dalej. Żar lał się z nieba. Mijaliśmy stada pasących się kóz i wielbłądów. Szliśmy jeszcze  godzinę, poczym nasz przewodnik zarządził postój  Ukryci  w cieniu drzewa odpoczywaliśmy, zaś nasz przewodnik który był również naszym kucharzem upichcił nam na ognisku całkiem smaczny obiadek. Później, gdy temperatura trochę spadła wyruszyliśmy w dalszą drogę, po drodze napoiliśmy wielbłądy w małym jeziorku i pod wieczór dotarliśmy do niezbyt rozległego obszaru piaszczystych wydm. Fragment klasycznej pustyni. Tu mieliśmy spędzić noc. Zjedliśmy kolacje, słońce zachodziło na widnokręgu, wkrótce niebo zaroiło się od gwiazd. Ogniska nie paliliśmy ze względu na to, że jego blask ściągnąłby na nas rzesze owadów. Bez tego i tak byliśmy pod stałym oblężeniem dość dużych czarnych żuczków (wydaje mi się że były to skarabeusze) Był one nie groźne ale stale próbowały się wkręcić na naszą małą imprezę, co przez dłuższy czas  trochę nas denerwowało (póki do nich nie przywykliśmy). Niebo usiane milionem gwiazd zaczęło blednąć i na widnokręgu pojawił się księżyc. Leżeliśmy wygodnie  na kocu obserwując to wszystko, noc była ciepła a my sączyliśmy piwko, w które się wcześniej zaopatrzyliśmy. Kiedy księżyc wzbił się  wyżej odezwały się glosy bezdomnych a może zbiegłych z jakiejś osady psów. Wyjąc i szczekając wznosiły do księżyca skargi na swą ciężką dole Później kiedy spaliśmy budziły nas kilkakrotnie przeszukując nasze obozowisko za czymś co dało by się zjeść. Drugi dzień i noc przebiegła dość podobnie. Odwiedziliśmy miejsce gdzie żyła rodzina koczowników, widzieliśmy przemykające zwierzęta przypominające antylopy, znów spaliśmy na wydmach. Rano, kiedy opuszczaliśmy to miejsce, niezbyt daleko od naszego obozowiska zauważyliśmy na piasku ślady, które mogła zostawić jedynie żmija, ale nasze drogi na szczęście się nie spotkały. Po godzinnej jeździe na wielbłądzie dotarliśmy do miejsca, z którego miał nas zabrać jeep. Przed południem byliśmy w Jaisalmer, gdzie wynajęliśmy na jedną noc naprawdę piękny pokój. Należało się nam, były  urodziny Luizy, byliśmy zmęczeni, zakurzeni, obolali od cameli. Postanowiliśmy zrobić sobie luźny dzień. Tak też uczyniliśmy, obiad, drzemka. Wieczór zaś spędziliśmy na dachu naszej Haweli sącząc whisky z colą, (niestety wynajem motoru został odłożony na inny moment).  /Łukasz/ c.d.n.
Jailsalmer


c.d.

c.d.

c.d.

Jain Temple - Jailsalmer
niewielka osada koczownicza na pustyni Thar

na stepach



<><><><>
<>
<><><><>
c.d













nasza havela





Jailsalmer

c.d.


5 komentarzy:

  1. Dzięki za pozdrowionka dla Ali.
    Sądzę, że Łukasz na zdjęciu z fortu ma coś z Terry'ego Gilliama :) A tak w ogóle to nic po Was nie widać, że jakieś ciężkie wyprawy przechodzicie - ja po trzech tygodniach to już chudością zionąłem nawet z fotografii, a Wy nic... zdrowiutcy i nie wymizerowani! Tylko tak dalej, to się spotkamy jeszcze w pełni sił i chęci :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!! dzięki za pozdrowienia, havele to macie wymarzoną jak z bajki a wasza opalenizna dojrzewa coraz bardziej w grudniu to chyba was nie rozpoznam, Gosia pozdrawia Was jest zachwycona waszym komentarzem i przepięknymi zdjęciami i mówi, że nawet na pustyni Luiza wygląda jak księżniczka Roszpunka a mąż jest nie tylko Panem na Wieży.Często o was myślimy . Przesyłamy wam pozytywną energię

    OdpowiedzUsuń
  3. Spóźnione ale jak zawsze od serca życzenia urodzinowe dla Izy Pieszczek! Dążenia do celu i realizacji wszystkich marzeń! Zadowolenia z życia!!!Sto lat w zdrowiu!pozdrowienia i uściski życzymy z Łukaszem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekujemy wszystkim za obecnosc na naszym blogu, dzieki Jacku, że stale nad nami czuwasz, twój wyjazd coraz bliżej cieszymy się na spotkanie z tobą. Co do naszego wyglądu -subtelnie dajesz nam do zrozumienia że, przytyliśmy tak?:) no ladnie to pewnie przez te weglowodany.
    Piszcie co w Polsce jestesmy ciekawi wszystkich nowin, pozdrawiamy!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochani,bardzo wam dziękujemy za zdjęcia. Niesamowite to wszystko.Ahhhhh
    Brak mi słów.
    Buziaki dla was,Cieplutkie i serdeczne.

    OdpowiedzUsuń