środa, 15 września 2010

Pangong Tso oraz ostatni dzieñ w Leh

Shey
O 6 rano zabiera nas jeep. Jedziemy w czwórkę –my oraz dwie wcześniej poznane Polki- Gośka i Ela.  O całej wyprawie trudno mi się rozpisać, lepsze będą zdjęcia, tyle że z nimi jesteśmy ciągle do tyłu, zbyt długo trwa ich wrzucanie na bloga. Spróbuję pokrótce coś napisać. To co najbardziej mi utkwiło w pamięci: przekraczamy przełęcz Chang La która ma 5360 m. Tu leży śnieg, wychodzimy z jeepa i robimy parę kroków kilka zdjęć, mimo słońca  jest naprawdę zimno, wieje wiatr w dodatku odczuwamy te wysokość. Nikt wprawdzie nie choruje ale każdy oddech i krok jest wysilkiem, gdybym miał teraz wziąć plecak i gdzieś wędrować nie wiem czy podołałbym. No ale takie wysokości wymagają dłuższej aklimatyzacji nisz nasza jazda jeepem. Jedziemy dalej wokół rozpościerają się widoki zapierające dech, księżycowy krajobraz, góry we wszystkich odcieniach brązu szarości jakby zdjęcia w sepi plus ośnieżone szczyty górujące nad nimi. Zjeżdżamy niżej w doliny, mijamy  pasące się jaki, kozy z których otrzymują paszmine, oraz dzikie konie brodzące po pas w porośniętych zielono jeziorkach. Co jakiś czas prosimy kierowcę by się zatrzymał by móc wykonać zdjęcia. W pewnym momencie zatrzymuje się sam, przed nami drugi jeep też się tu zatrzymał. Wychodzimy z auta i patrzymy z niedowierzaniem, jak para turystów z drugiego jeepa karmi ciasteczkami grupkę świstaków. Zwierzątka są tak pocieszne, że mam ochotę wybuchnąć śmiechem, stją na tylnych łapkach i biorą do „rączek”ciasteczka, poczym chrupią je ze smakiem. Długo nie możemy się oderwać od tych puchatych kul. No cóż po jakimś czasie osiągamy jezioro, które ciągnie się  wiele kilometrów, większa zaś część jego leży w Chinach.  Muszę teraz skrócić me opowiadanie, wróciliśmy szczęśliwie dziś zabookowaliśmy sobie buso-jeepa do Manali, podróż ma trwać około 20 godzin \Łukasz\ cdn…


Shey gompa

Hemis


gompa w Thiksey

malowida nacienne w Thiksey
gompa w Hemis
Thiksey





<>
Hemis  Palace



Budda

biblioteka Thiksey

c.d.
w oczekiwaniu na Dalajlame
c.d.
c.d.
 
c.d.
przelecz Chang La
w drodze nad jezioro
 
 



<>
jezioro Pangong Tso


8 komentarzy:

  1. poniewaz jutro jedziecie do manali to wyczytalam w internecie ze polecaja aby zatrzymac sie w wiosce polozonej nieco wyzej Vashisht /50 rupii za riksze/ sa tam gorace zrodla w ktorych mozna sie kapac klimatyczne knajpki i hoteliki mniej turystow piekne widoki na gory moze ta informacja sie wam przyda tesknie juz za wami dobrze ze zobaczylam was na zdjeciach swistaki sa ekstra

    OdpowiedzUsuń
  2. witam kochani!!
    Nareszcie znalazłam trochę czasu żeby skreślić trochę słów.Widoki są przepiękne, krajobraz rzeczywiście księżycowy,a świstaki są fantastyczne dobry materiał do zrobienia reklamy..sorry znów mnie poniosło to chyba efekt cywilizacji.Z upływem dni waszej podróży czytając wasze relacje odczuwamy wewnętrzny spokój, który dzięki wam nam się udziela. Czekamy na następne zawsze ciekawe relacje z kolejnych etapów podróży Pozdrawiamy z Gosią

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozdrawiamy wszystkich!dzieki za porady , wszystkie sa bardzo cenne!Co do autobusu i kierowcow to mamy juz spore rozeznanie:) kierowca ze Srinagaru jechal do Leh 30 godzin z 5 godzina przerwa na sen-bez zmiennika oczywiscie, a z Leh do Manali niecale 24godziny a dystans ok 500:)ale na przeleczy Rohtang spore utrudnienie-bloto i korki !

    OdpowiedzUsuń
  5. Narazie wyladowalismy w jakims prawie pierwszym lepszym guesthouse-ie po podrozy bylismy zbyt zmeczeni, w dodatku zrobilo sie pozno w pierwszym hotelu gdzie spal nasz kierowca byly wielkie mrowki i zobaczylismy w recepcji szczura wiec poszlismy szukac dalej, no ale bylo kolo pierwszej i nie mielismy sil szukac dlugo

    OdpowiedzUsuń
  6. Jacku dziękujemy za wskazówki dotyczące hotelu,oraz roślin indyjskich,słyszeliśmy,że ich moc jest bardzo pokrzepiająca:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najważniejsze, że jesteście na miejscu. Uff... Dla mnie ta droga do Manali to był niezły stres.. ale było księżycowo i pięknie.
    Rzeczywiście pokrzepiający jest widok wielobarwnych mnogokwiecistych rododendronów, poduchowatych mchów i strzelistych sosen - to wciąż wysoko, a jednak ciągle jeszcze, nawet o tej porze roku, zielono - u nas już na mniejszych wysokościach gołe skały ;) Cóż, Himalaje...

    3m cie sie

    ps. czy nie przesadzamy z florystyką?

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja w Manali polecam Greenland Hotel, najlepiej jakby na miejscu szefował Raju, wtedy możecie stargować pokój nr 110 do 100-150 rupii, o ile w hotelu będzie luz, co jest możliwe, bo w Manali sezon zmierza już ku końcowi w związku z zamknięciem dróg w wyższe góry dla transportu publicznego oraz spadającymi już temperaturami.
    Nad Manali jest urocza wioska Kothi (jakieś 4km drogą), a w samym mieście arboretum - warto rzucić okiem. A, i jeszcze inny pomysł: jeśli będzie jeszcze wystarczająco ciepło, to można spróbować załatwić sobie noclegi w namiocie na dachu, jest to do zrobienia w Old Manali. Wtedy naprawdę można zejść z ceną - nawet do 50 rupii za noc.

    Pozdrowienia i uważajcie na siebie. Droga do Manali oznacza ok. 20 h jazdy praktycznie bez przerwy, miejcie więc oko na kierowcę. Jak my jechaliśmy, to kierowcą był ciągle ten sam facet, zero zmienników.

    OdpowiedzUsuń